niedziela, 14 sierpnia 2016

Upalna Kordoba – podróży po Andaluzji ciąg dalszy (część I)

Tytułem wstępu napiszę jedynie, że była to moja druga wizyta w Kordobie. Kilka lat temu, a dokładniej w lutym 2013, wpadliśmy na chwilkę do Kordoby w trakcie naszej podróży z Madrytu do Kadyksu. Jako, że do miasteczka dotarliśmy wtedy dosyć późno, bo po 19 nie miałam okazji zwiedzenia Wielkiego Meczetu (hiszp. La Mezquita - Catedral de Córdoba), który według mojego Męża jest pozycją obowiązkową na liście rzeczy, które trzeba zobaczyć w Kordobie. Rzuciłam wtedy jedynie okiem na Patio de los Naranjos (dziedziniec z pomarańczowymi dzrzewkami). Poza tym powłóczyliśmy się nieco po Starym Mieście (hiszp. Casco Antiguo). Przespacerowaliśmy się starożytnym mostem, bardzo charakterystycznym i często uwiecznianym na zdjęciach, co przekłada się na jego obecność na pocztówkach z Kordoby.
Aby nadrobić braki w zwiedzaniu i wykorzystać dzień urlopowy Męża postanowiliśmy pod koniec czerwca udać się do Kordoby. Jako, że wycieczka była jednodniowa postanowiłam wybrać dwie rzeczy do zwiedzenia. Tak naprawdę wybór był ograniczony do jednej, bo pierwszą na liście był oczywiście Wielki Meczet :D


Bardzo pomocna okazała się ta strona:
http://www.turismodecordoba.org/que-visitar.cfm
Można na niej znaleźć informacje o zabytkach i miejscach wartych zobaczenia w Kordobie. Oprócz tego w jednej z zakładek znajdują się godziny otwarcia i ceny biletów (http://www.turismodecordoba.org/84/gdocumental/l2_a3_c1/horarios.pdf).

Przyznaję, że na mojej liście oprócz Wielkiego Meczetu znalazły się jeszcze cztery miejsca, które chciałam zobaczyć. Niestety godziny otwarcia i zamknięcia całkowicie nam nie odpowiadały. Z Malagi do Kordoby mieliśmy ponad dwie godziny drogi samochodem w jedną stronę, do tego trzeba doliczyć czas na znalezienie miejsca do zaparkowania i przemieszczenia się centrum miasta. A większość zabytków zamykano o 14 lub najpóźniej 15:30. Niektóre z nich otwierano po południu (bardzo nieliczne, z naciskiem na bardzo) ale wszystkiego naraz nie da się zobaczyć a do tego nie chcieliśmy zbyt późno wrócić do domu, i zdecydowanie nie chcieliśmy biegać z przysłowiowym „językiem na brodzie” ;)

Kiedy już dotarliśmy do Kordoby, skierowaliśmy się do centrum miasta. I mieliśmy sporo szczęścia gdyż udało nam się zaparkować bardzo blisko Casco Antiguo (Stare Miasto). O ile dobrze pamiętam parking kosztował nas 2€ i nie był ograniczony czasowo (co nieczęsto się spotyka w centrum miasta). Wysiedliśmy z samochodu (na wszelki wypadek zrobiłam zdjęcie z nazwą ulicy) i zanurzyliśmy się w uliczki Starego Miasta. Dotarliśmy do Kordoby w okolicach pory obiadowej, więc zdecydowaliśmy, że najpierw coś zjemy, bo zwiedzanie „na głodniaka” nie jest najlepszym pomysłem ;) Z naszej poprzedniej bytności w Kordobie pamiętaliśmy, że na jednej z uliczek Starego Miasta znajdował się mały lokal gdzie sprzedawano bardzo smaczne kebaby. O dziwo, udało nam się dokładnie zlokalizować miejsce, niestety lokal był zamknięty. Stwierdziliśmy, że wobec tego udamy się do znanego fast food’u, który znajduje się naprzeciwko Wielkiego Meczetu. Najedzeni i pełni chęci do zwiedzania weszliśmy na dzieciniec Wielkiego Meczetu i zakupiliśmy bilety w maszynie biletowej. Cena biletu normalnego to koszt 8€. Można również wspiąć się na dzwonnicę, to dodatkowy koszt 2€. Dzwonnica jest otwarta rano od 9:30 do 13:30 i po południu od 16:30 do 18:30. Bardzo lubię wszelakie wieże, wspinać się na nie i z góry podziwiać panoramę miasta jednak tym razem godziny totalnie nam nie odpowiadały. A przynajmniej tak mi się w tym momencie wydawało ponieważ źle zanotowałam popołudniowe godziny otwarcia Patios del Alcázar Viejo (Patia Starego Alkazaru). Wydawało mi się, że będą otwarte od 17 a otwierano je dopiero od 18. Ale nie ma tego złego ;) Poszliśmy zobaczyć czy starożytny most nadal jest tam gdzie był i pospacerowaliśmy uliczkami Kordoby. 
Dodam tylko w kwestii wyjaśnienia, że w Hiszpanii mianem alkazaru określa się warowny i jednocześnie reprezentacyjny pałac mauretański o cechach architektury arabskiej.

Wielki Meczet w okresie letnim jest otwarty od 10 do 19 bez przerwy, więc godziny największego upału można spędzić zwiedzając bez narażania się na udar słoneczny. Jest to bardzo dobre rozwiązanie jeżeli ktoś spędza tylko jeden bądź dwa dni w Kordobie. Z rana można zobaczyć to co nie jest otwierane po południu, w trakcie największego upału można zwiedzać Wielki Meczet w bardzo przyjemnym chłodzie a potem zobaczyć miejsca, które są otwierane w godzinach popołudniowych.

Rozpoczynamy zwiedzanie ;) Nie będę rozpisywać się nad historią powstania i przekształcania się tej świątyni z jednej w inną. O tym można poczytać w internecie bądź w książkach. W dużym skrócie wyglądało to następująco: ok. 600 r. rozpoczęto budowę bazyliki Wizygotów p.w. Św. Wincentego, następnie przeszła ona w ręce muzułmanów (786 - 788) aby w roku 1146 wrócić w ręce chrześcijan. W ciągu całego okresu swego istnienia była rozbudowywana i zmieniała swoje przeznaczenie (czasem była katedrą czasem meczetem) aby ostatecznie stać się niesamowitą mieszankę architektoniczną: Meczetem – Katedrę. W 1984 roku obiekt został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
A tak prezentuje się dziedziniec (Patio de los Naranjos).
 
 
Torre Campanario. Dzwonnica.
 
Yo en el Patio de los Naranjos. Na dziedzińcu.
 
Cdn....
 
 
Zdjęcia i teksty są moją własnością i nie zezwalam na ich kopiowanie bez mojej zgody./ The photos and texts are my propriety and I don’t allow to copy them without my permission. 



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz